Prokuratura bada okoliczności tzw. pushbacku wobec migranta ze złamaną nogą
W śledztwie - wszczętym po zawiadomieniach złożonych przez aktywistów zajmujących się pomocą humanitarną przy granicy z Białorusią - powołani zostali biegli z zakresu medycyny. Ich zadaniem jest ustalenie, czy doszło do takiego narażenia, a jeśli tak, to przez które służby.
"Śledztwo jest prowadzone w sprawie narażenia obywatela Etiopii na bezpośrednie niebezpieczeństwo co najmniej ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podczas wykonywania przez funkcjonariuszy SG z placówki w Mielniku czynności zatrzymania cudzoziemca, który nielegalnie przekroczył granicę państwową, a następnie czynności zawrócenia go do granicy i poprzez nieudzielenie mu pomocy" - poinformował w czwartek PAP szef prokuratury Rejonowej w Bielsku Podlaskim Adam Naumczuk. Chodziło o to, że migrant miał mnogie złamanie kości lewej nogi i skręcony staw skokowy.
Etiopczyk z grupą trzech innych osób nielegalnie przekroczył granicę z Białorusi do Polski 6 maja ub. roku. Gdy przyjechały tam patrole SG, na miejscu była jedna osoba; mężczyzna skarżył się na uraz nogi. W tej sytuacji został przekazany zespołowi ratownictwa medycznego Wojska Polskiego (w związku z kryzysem migracyjnym wojsko również pełni służbę na granicy z Białorusią), który przewiózł go do szpitala w Siemiatyczach.
Tam, po diagnostyce i udzieleniu pomocy, Etiopczyk został zabrany do strażnicy SG w Mielniku, a stamtąd funkcjonariusze Straży Granicznej przewieźli go na linię granicy i doszło do tzw. zawrócenia (pushbacku).
Po takim wydaleniu z Polski Etiopczyk, który miał duże trudności z poruszaniem się, wciąż był przy zaporze, choć po białoruskiej stronie granicy. Stamtąd zawiadomił aktywistów, a ci nagłośnili sprawę w mediach społecznościowych, poinformowali również SG. 7 maja Etiopczyk znowu nielegalnie dostał się do Polski. Znowu został zatrzymany i przewieziony do szpitala. Ostatecznie trafił do Strzeżonego Ośrodka dla Cudzoziemców. Opuścił go po kilku miesiącach. Obecnie jest w Europie Zachodniej.
"Nie do końca jasny jest przepływ informacji między SG, zespołem ratownictwa medycznego wojska i szpitalem. Musimy ustalić kto miał świadomość, ewentualnie czy, a jeśli tak, to gdzie zawiodła komunikacja dotycząca stanu zdrowia obywatela Etiopii" - przyznał prok. Naumczuk, pytany o zakres śledztwa. Chodzi np. o to, czy funkcjonariusze SG - przeprowadzając pushback - mieli świadomość poważnego urazu nogi migranta.
Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożyli aktywiści zajmujący się pomocą humanitarną przy granicy z Białorusią. Po wyłączeniu się prokuratury w Siemiatyczach (by nie była posądzana o brak bezstronności), zawiadomienie trafiło do Prokuratury Rejonowej w Bielsku Podlaskim, a ta - po postępowaniu sprawdzającym - zdecydowała o wszczęciu śledztwa.
Samo zawrócenie Etiopczyka do granicy uznane zostało kilka dni temu przez WSA w Białymstoku za czynność bezskuteczną. Wyrok jest nieprawomocny. Sąd przypomniał, że przeprowadzając tzw. zawrócenie (pushback) Straż Graniczna powołuje się na rozporządzenie graniczne MSWiA.
W kolejnych już wyrokach sądy administracyjne zwracają jednak uwagę, że to przepisy niższej rangi niż ustawy, które w pierwszym rzędzie powinny być stosowane wobec nielegalnych migrantów. Chodzi albo o umożliwienie złożenia im wniosków o ochronę międzynarodową w Polsce albo o wszczęcie postępowania w sprawie zobowiązania cudzoziemca do powrotu do swego kraju.(PAP)
autor: Robert Fiłończuk
rof/ mark/